Demencja czyli otępienie lubi zaskakiwać… rozwija się podstępnie, trochę jak w wyliczance „Na kogo wypadnie na tego… bęc”
Wierzę, że informacja o demencji pana Bruce’a Willisa pomoże nie jednej osobie (w różnoraki sposób). Być może doda wiary, otuchy, ośmieli do mówienia, uświadomi problem, zmotywuje do działania, poruszy serce…
Nie ważne, czy głośno o demencji mówi osoba publiczna, czy mniej znana światu. Ważne, by nie trzymać tego w przysłowiowych „czterech ścianach”, żeby nie zwariować
Przypomina mi się sytuacja, kiedy córka chorej na Alzheimera pani, odważyła się powiedzieć o chorobie mamy na swoim facebookowym profilu. Nagle odezwali się znajomi pisząc, że mają podobną sytuację. Reakcją wspomnianej córki był szok: „nie wiedziałam, ze oni też maja chorych rodziców, nic nie mówili… Zrobiło mi się lżej. Rozmawialiśmy o swoich uczuciach, udręczeniu, wątpliwościach a czasem pośmialiśmy się z tego, co robią nasi rodzice”.
Dzielenie się doświadczeniem demencji wśród swoich bliskich, słuchającemu może przynieść, wbrew pozorom, ulgę: „nie jestem z tym sam” a mówiącemu zrzucić kamień z serca: „JUŻ nie jestem z tym sam”.
Przypomina mi się również doświadczenie jednej pani, która opowiadała o krzyku mamy (był objawem choroby) i kompletnym niezrozumieniu sytuacji przez sąsiadów. Było gadanie za plecami, wytykanie, napięcie wewnętrzne bo sąsiedzi myśleli, że dzieje się przemoc.
A gdyby w windzie zawisła kartka „Mam Alzheimera – krzyk to objaw. Lokatorka spod 72?” albo „Nie dzieje mi się krzywda, mam Alzheimera dlatego krzyczę”. Być może sąsiadów uspokoiłaby ta informacja, a córka odetchnęłaby, „że nie jest już z tym sama”?
A co, jeśli powiesz i spotkasz się z brakiem zrozumienia? Wtedy i tak nic nie stracisz a zyskać możesz wiele…